Drukuj

Jazda w grupie czy solo?

17. 03. 11
posted by: Sebastian
Odsłony: 3429

Tym artykułem pewnie się narażę niektórym czytelnikom, ale jakoś zawsze kilka kwestii w tej materii wbijało mnie w niezłe zdumienie.
Z resztą, poprawny politycznie nigdy nie byłem.

Wracając do tematu : odpowiedzi na to pytanie pewnie jest dużo, ale myślę, że ograniczymy się do trzech, a więc :

Pytanie: Jazda na motocyklu – w grupie czy solo?

Możliwe odpowiedzi:

a) Tylko w grupie – motocyklowa rodzina bla bla bla
b)Tylko solo – orły szybują samotnie
c) Zależy gdzie, z kim i na jak długo

Zastanawiacie się teraz pewnie, cytując klasyka „na h*j drążysz temat” ? A no drążę to drążę. A drążę bo jest kilka sytuacji, w których jazda solo nie jest do końca dobrym pomysłem, a jazda w grupie potrafi wpienić wszystkich dookoła. Zastanawiam się jak wam przekazać to co mam na myśli, żeby coś pomiędzy hejtem zmieścić.

Ogólnie rzecz biorąc mamy trzy typy motocyklistów: tych, którzy lubią jeździć solo, tych, którzy żeby wyjechać muszą mieć minimum 5 motocykli bo samemu się boją i tych, którzy zazwyczaj jeżdżą sami ale czasami przyłączają się do większej grupy. Od razu się pucuję – preferuję jazdę w pojedynkę, chociaż zdarza mi się pojechać na dwa motocykle, ale tylko w sprawdzonym towarzystwie, które znam od lat.

Jazda na motocyklu w terenie

Czemu w ogóle poruszam ten temat? Mimo, że nienawidzę jeździć w grupie, nawet ja w kilku wyjątkach chętnie w takiej pojadę, ale tylko przy spełnieniu określonych warunków.

Po pierwsze – nie po asfalcie. Po drugie – impreza terenowa z doborowym towarzystwem i wesołą integracją.

Dlaczego tak? A no dlatego, że terenowe rajdy rządzą się swoimi prawami i w pojedynkę czasami ciężko wygrzebać się z bagna, poza tym w kryzysowej sytuacji w terenie dobrze jest mieć kogoś, kto w momencie gdy zaliczysz gonga w drzewo zadzwoni po pomoc. Nie można zakładać, że na odludziu przypadkowy gość zjawi się wystarczająco szybko.

Jak już wiecie, że w terenie warto mieć kogoś do towarzystwa to teraz wracamy na asfalt. Kiedyś jak zaczynałem jeździć ( na motorowerze) też lubiłem pojeździć w grupie, ale szybko mi przeszło. Jazda w dalszą trasę zawsze bardziej odpowiadała mi bez towarzystwa. Dalej kminicie do czego zmierzam? Otóż, nie mam nic do sprawnej grupy motocyklistów, gdzie 3-4 osoby równo cisną i każdy wie jak jechać. Ale grupa 10 czopków jadących 60kmh furkocząc se frędzlami po całej szerokości drogi, gdzie dopuszczalna to 90, spory ruch i mało miejsc do wyprzedzania wkurwia nawet innych motocyklistów. Wspomniana sytuacja z życia wzięta, nawet koleś TIR'em zabrał się za wyprzedzanie. Już wole grupy gdzie trzech jako tako ciśnie a 4 zamula, bezpieczniej się ich wyprzedza. W każdym razie nigdy tego nie spokopia.

To tak trochę żali na początek, ale my tu najczęściej o turystyce więc przejdźmy do aspektów z nią związanych. Dokładniej do planowania podróży. Nie jestem jakimś weteranem turytsyki na moto,ale tu już leże na zoli ze śmiechu. Wbija podjarany gość na forum czy tam inną grupę na FB z tekstem: „Lecimy ze znajomymi na 5 motocykli tam i tam, ale im więcej tym lepiej, dawajcie z nami”. Nie będzie fajnie. Jeżeli ktoś z was walił większe trasy w dużej grupie, z przypadkowymi osobami wie, że od pielgrzymki do Częstochowy różni się to tylko tym, że nikt nie sra po krzakach. Długie, głośne, jeden zamulił i zgubił się na światłach, drugi nie umie wyprzedzić, a trzeci z czwartym dali po garach i nie wiadomo w sumie czy są jeszcze w tym samym kraju co reszta. Panowie i Panie, planując wyjazd na motocyklu, planujecie go pod siebie. Nawet grupa 4-5 motocyklistów, która wydaje się być zgraną paczką, bo znają się od lat, z wymarzonej, dwutygodniowej podróży może wrócić osobno. Zanim zdecydujecie się pojechać z kimś w trasę dłuższa niż 2-3 dni, najpierw sprawdźcie czy na mniejszych wypadach oczekujecie tego samego.

Chyba, że wolicie akcje w stylu: ja tu nie śpię, ja tam nie jem, ja się tu nie wysram, tamto widziałem a tego nie chce widzieć i tak w kółko. Wierzcie mi, że czasem dużo lepiej pojechać samemu lub z bardzo, ale to bardzo ograniczonym, ale za to idealnym towarzystwem, niż zabierać kogoś bo wydaje się, że będzie ok. Poza tym, jazda w pojedynkę sprawia, że nieporównywalnie lepiej zawiera się nowe znajomości, ponieważ nie ma image'u hermetycznej grupy motocyklistów.

Nie wiem jak wy się na to zapatrujecie, ale dla mnie podróż na motocyklu to wolność wyboru. Gdy wyjeżdżam w trasę nie mam zamiaru robić tego, co ktoś chce. Jadę tak długo i szybko jak chcę, na nikogo nie czekam, nikogo nie gonię. Śpię gdzie chcę, jem gdzie chcę, nic nie muszę. Egoistyczne. To fakt. Ale czy jazda na moto to nie jest takie trochę egoistyczne doznanie, gdzie liczysz się tylko ty i te dwa koła między którymi dupę posadziłeś?

Save

Save

Save