Romania! 4948 km przygody.... - Dzień trzeci

14. 09. 21
posted by: Sebastian
Odsłony: 31235

Spis treści

 

 19.08.2014 Dzień trzeci

 Rumunia na motocyklu namiot

  
   Trzeci dzień wyjazdu jak zwykle zaczynam dość wcześnie bo ok godz. 6 już wsuwam resztę jedzenia z Polski. Poranek dość chłodny, gęsta mgła jeszcze nie myśli opadać. W sumie dobrze, że tak rześko, bo ciężko sie dobudzić po lipnej nocy, ogród był mały i z dużym spadkiem, więc możecie se wyobrazić komfort spania gdy śpiwór cały czas zjeżdża (razem z zajechanym bikerem w środku) na mokre ścianki namiotu.  Styknie marudzenia, pakujemy japońskiego muła i lecimy dalej. Kolejny plan do wykonania na dzisiaj : dotrzeć w okolice Bicaz.

    Kilometry same się nie zrobią ( i dobrze! ) to też dziękuje za gościnę, kupuję rogale z czekoladą i w drogę. Przez barierę językową (babulinka ni huhu po angielsku czy niemiecku) z porannej toalety nici, ale jak na dziko to na dziko, kilka kilometrów dalej znajduje piękne miejsce, gdzie mogę się wykąpać w rzece, jest git!  Miejsce o tyle fajne, że postanawiam jeszcze przed dalszą drogą wszamać wcześniej kupione rogale. Łapie jeszcze pozdrowienie od Rumunów koszących łąke po przeciwnej stronie i lece sobie dalej.

Dzika rumunia na moto

   Pogoda sprzyja, widoki też ładne więc pykam se spokojnie drogą nr 18 aż do Vatra Dornei gdzie odbijam na drogę 17B. O ile 18'tka miała całkiem dobrą nawierzchnię, tyle 17B to bardziej ciekawa droga (bardziej ciekawa dla advenczerów, super sportem będzie boleć), czasami nawet jakiś krater za zakrętem się trafi.  Słońce grzeje dość solidnie, w żołądku zaczyna się robić pusto, czas szukać miejsca na sjeste. Zjeżdżam z drogi na małą polankę przy potoku i wciągam kolejną część zapasów. Nie odpuszczam też spaceru w lodowatej wodzie, nie ma chyba większej ulgi dla stóp męczonych w motocyklowych buciorach!

    Po regeneracji czas ruszać. Jade sobie dalej slalomem znanym z polskich dróg (mijam jedną duża dziurę żeby wjechać w dwie mniejsze), ale mimo to mam dobry humorek bo widoki w rumuńskich karpatach to bajka. Tak se pykając dojeżdżam do skrzyżowania z drogą nr 15. Tu znowy fajny asfalt, piękny most i pytanie: w którą stronę jechać? Oczywiście, że w złą, po co przekładać mape :D Po chwili jazdy kapuję, że to nie ta droga, zatrzymuje się żeby jednak popatrzeć na mapę... i jest! Nie, nie, nie żeby tak nagle mnie oświeciło co do kierunku jazdy, z mapą w ręce to żaden problem wrócić na odpowiednia droge. Kątem oka widzę małego cygana, który ciśnie w moim kierunku niczym perszing. Pierwszy angrif, skacze do okoła i próbuje wysępić troche mamony ale widząc, że na horyzoncie pojawiają się jego posiłki w ilości sztuk dwie, pakuje mapę i spadam. Bez strachu- to była jedyna próba wyżebrania mamony przez 8 dni w tym pięknym kraju i co najwyżej byli upierdliwi, ale nie groźni więc jeżeli ktoś z czytających myśli o wyjeździe w opisywane strony to luźna guma.

   Dobra, trza jechać bo podjarany zdjęciami z przewodnika koniecznie jeszcze dzisiaj chce zobaczyć słynny wąwóz Bicaz. Daleko nie zajechałem średniej jakosci drogą jak zauważam na poboczu kolejnego DL'a i to znowu na polskich numerach! Bez namysłu podbijam i poznaje Karolinę i Arka, nie spodziewałem się, że spotkam kogoś z Polski, tym bardziej, ze jak narazie motocykli widziałem dosłownie kilka. Krótka narada, początkowo mój cel to wąwóz, nowi znajomi szukają pola namiotowego. Po chwili jednak staje na tym, że lecimy razem w kanion a potem szukamy miejsca do spania. I wszystko idzie gładko do momentu, w którym na wylocie z Bicaz zatrzymuje nas Policja...

uważajcie na policje w rumunii

   Konsternacja, o co tym borokom chodzi? Wyskoczyli z naprzeciwka na bombach, skierowali nas na pobocze, szybki nawrót, jeden wyskakuje z auta i pucuje moją tablice ( dzięki kolo! ) drugi robi najazd kamerką, wszystko pięknie ale za co? Tablicy wcześniej nie widzieli więc o to sie nie przyczepili, coś gadają o przekroczonej prędkosci w mieście (mogło się zdażyć...) ale przecież oni byli za miastem.. Okazuje sie, że jednak radośnie wyprzedzając auta z odpowiednio 104km/h(Arek) i 103km/h(ja) dalej znajdowaliśmy się w zabudowanym (mimo, że na zabudowane to już nie wyglądało).  No ale dobra, była zbrodnia (i to na nagraniu) to musi być i kara. Policjant informuje nas o wyroku: przekroczyliśmy prędkość o ponad 50km/h w zabudowanym za co nagradzają mandatem w wysokości 800 Leji. Boli, ale to nie wszystko. Za takie wykroczenie poza wysokim mandatem jest jeszcze jedna nagroda- pokwitowanie uprawniające do jazdy na terenie Rumuni przez 14 dni, w skrócie 800 Lej mandatu i zabierają nam Prawo Jazdy. Robi się nieciekawie, negocjujemy, prosimy i kombinujemy na tysiąc sposobów jak zatrzymać PJ. W końcu się udaje, znajdują na nagraniu moment, w którym jedziemy wolniej. Arek ciśnie do bankomatu, ja z Karoliną zostajemy jako zakładnicy, do zapłacenia mamy po cztery paczki, ale nie zabieraja szmat, uratowani. Na nasze szczęście dobrze znali angielski, tak pewnie już było by po nas. Płacimy podatek i lecimy w kanion.

 

Kanion Bicaz

   Mimo przykrej przygody z Policją humor wraca pod wpływem przepięknych widoków. Kanion co prawda nie ciągnie się bez końca, ale raczy nas kilkoma kilometrami pięknych widoków. Kilka zdjęć, pare chwil na podziwianie widoków i wracamy. Na żywo wrażenia niesamowite, jadąc motocyklem ciężko ogarnąć wzrokiem piękne pionowe ściany czy nawisy. Niestety jest tam też coś, co za każdym razem psuje obraz surowej rumuńskiej natury- w najciekawszym miejscu tłumy turystów walących foty z dziubkami i festyniarskie budy, w których ciężko cokolwiek ciekawego kupić. Nic, robi się późno, musimy szukać miejsca do spania.

   Spotkanie z Policja naruszyło portfele więc preferujemy nocleg na dziko, tym bardziej, że jedyny camping już nie istenieje. Pominę już to, ile nam zeszło na znalezienie miejsca do spania, ostatecznie jednak wesoły Rumun sam od siebie zaprosił nas do swojego ogrodu (miejscowość Chiriteni-chyba). Ogród jak ogród, altanka, ładna trawka ale za to widok jaki! Rozłożyliśmy się na górce z widokiem na jezioro i masyw Ceahlau-lepiej być nie mogło. Mimo tego, że zdecydowanie nie był to łatwy dzień, siadamy przy piwku i jeszcze dość długo gawędzimy na mniej lub bardziej motocyklowo-podróżnicze tematy.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież


Powered by JS Network Solutions