Drukuj

XIV Międzynarodowy Zimowy Zlot Pingwina w Bytomiu

19. 01. 21
posted by: Sebastian
Odsłony: 2191

Zimowy? Zlot? Motocyklowy? I to weekendowy? I jeszcze pod namiotami? Ilu z was to zgrabne połączenie słów "Zimowy Zlot Pingwina" przyprawia o gęsią skórkę? Co to za frajda jechać w śniegu na zlot motocyklem i jeszcze 3 dni siedzieć tam pod namiotem? Odpowiadam - 101 % zajebistego klimatu.

 

Zlot Pingwina

XIV Międzynarodowy Zimowy Zlot Pingwina w Bytomiu

Na Zlot Pingwina zbierałem się od kilku lat. Tak jak na Elefanta, na którego ze względu na wieczny niedoczas pewnie jeszcze jakiś czas się będę zbierał. Ale to nic nie szkodzi. Nasz śląski zlot moim zdaniem niczym nie ustępuje bawarskiemu protoplaście. Wręcz przeciwnie - moim zdaniem - wydaje mi się dużo bardziej ciekawy, swobodny i przede wszystkim - autentyczny. Są co prawda osoby, które przyjeżdżają autami lub kamperami (chociaż w tym roku zdaje mi się, że motocykle jednak dominowały) nie zauważyłem lawetowych turystów, którzy zrzucają moto z busa czy przyczepy 500m od zlotu i niby wpadają na kołach. Ale mogłem być w mocno wskazującym stanie i przeoczyłem, nie ważne. 

W piątek startuje prosto z roboty, chcę dojechać na miejsce jeszcze przed zmrokiem. Nie ma się co zbytnio rozpisywać nad drogą - było na lekkim minusie i sucho - więc warunki do jazdy dobre. Do tego XT przyjemnie ogrzewała stopy silniczkiem, więc i droga zeszła w miarę szybko. Nic wyjątkowego.

To co zastałem na miejscu, to już inna sprawa - tu wyjątkowości eventowi odmówić nie idzie. Na wjeździe sztempel z pingwinkiem i można się bunkrować z namiotem. Pamiętajcie -  za wczasu brać balik słomy i rozkładać namiot, bo jak was dopadnie wesołe towarzystwo z sąsiednich namiotów, może być już ciężko. Mróz lekko trzyma więc dalej jest sucho, a namiot rozbity na słomie, w ustronnym końcu pola pod płotem okazuje się cholernie przytulny. Domek postawiony więc stałem się w tym momencie pełnoprawnym członkiem pingwinowego społeczeństwa. A to oznacza, że z każdej strony zaczynają się do ciebie zbliżać dłonie podobnie tobie zakręconych ludzi, pierwsza by się przywitać, druga by podać napitek. Albo na odwrót. I koniecznie w kielonku rocket fuel, więc uwaga. 

Nie do podrobienia klimat ma też ognisko pod wiatą, które nigdy nie gaśnie. Nie gaśnie, bo nieśmiertelny Hary cały czas wahuje ognia. Ludzie z całego kraju i kilku ościennych, z każdym można porozmawiać, kogoś poznać. W moim przypadku okazało się, że spotkałem człowieka, który jest z Bieszczad, wpadł na zlot na którym stałej obsady jest kilkadziesiąt osób - i jeszcze się okazało, że był w Czarnogórze w tym samym czasie co ja. I co najlepsze - zrobił mi tam zdjęcie. Dobre, nie?

Zimowy zlot pingwina

Nie chcę tu pisać jakiegoś elaboratu z planem dnia, co się działo, co robiło -  każdy robi tam to, na co ma ochotę, wszyscy są zakręceni, impreza ma ten świetny pierwiastek dzikości, którego tak często mi brakuje w poukładanej codzienności. Nie będę już tu więcej pisał - zobaczymy się w Bytomiu na XV Pingwinie w 2020 ;)

PS: Weźcie nieprzemakalne, ciepłe buty, dobra rada. Nawet filcoki.

Widok z namiotu