Litwa, Łotwa, Estonia - Szlakiem pustych plaż - Dzień dziesiąty

20. 01. 07
posted by: Sebastian
Odsłony: 14694

Spis treści

Dzień dziesiąty

Tej nocy wyspaliśmy się po królewsku. Wygodne łóżko, pościel, do tego łazienka i prysznic. Nie widzieliśmy tego od wyjazdu z domu 10 dni temu. Po pysznym śniadaniu czas zbadać naszego pacjenta. Karolka widzę po chwili z browarkiem w łapie z resztą towarzystwa, ja chwilowo pas bo jeszcze jazda próbna po naprawie mnie czeka,

Przepycham starą Super Tenere ze stodoły do garażu i zaczynamy kopać w kierunku świec. Wyrzucam gmole, luzuje owiewki, odkręcam chłodnicę - są. Cylinder nr 1 KO. Kluczem od CBR udało się powykręcać. Wujek Ani jedzie do Tomaszowa to po drodze ogarnie nowe świece. Nie mamy klucza 18 więc daje championa na wzór, ale wątpię, że będzie od ręki więc dopisuje na kartce oznaczenie NGK. Chwilę później szary Qashqai gnał w stronę miasta a mnie Anka zabrała na wycieczkę po gospodarstwie, w którym w dzieciństwie spędzała wakacje. Chwilę później jej ciocia zaprowadza nas nad staw, gdzie w końcu można po wylegiwać się na słońcu w oczekiwaniu na zbawienie w postaci świec. 

Czas jakby nie ma dziś dla nas znaczenia, nie musimy szukać restauracji, sklepu, noclegu. Jeśli coś nie wypali możemy zostać dłużej. Niebawem jednak świece już tylko czekają na wkręcenie w głowicę. Tylko tak jak się spodziewałem - były tylko NGK, do których klucza 18 nie mamy. Rozwiązaniem okazała się szlifierka. Zeszlifowałem świecę pod klucz 16 i po chwili była już na miejscu. Po świńsku ale zdrowo. Szybki montaż zdemontowanych elementów i jazda próbna. Dalej szarpie z dołu, teraz już nawet na zimnym, ale jak na XTZ zbiera się cholernie żwawo, zostawiając czarną chmurę z tyłu. Za bogato. Wiem, że te gaźniki po powrocie polecą na śmietnik historii - wyeksploatowane korpusy nie dają nadziei na naprawę. Do domu jednak dojedziemy na pewno. Teraz już i ja mogę na spokojnie otworzyć piwko. Zdrowie.

Niewiele mówiąc do wieczora się byczymy na huśtawce i myślimy co tam jutro. Opcje są dwie - albo prosto do domu, albo jeszcze jeden nocleg gdzieś nad jeziorkiem. Opcja nr dwa wygrywa. Wieczorem po sytej kolacji zakończonej stwierdzeniami " ja już nie mogę" siadamy do flaszeczki czegoś mocniejszego. Pigwowy trunek smakuje wybornie po tych wszystkich kilometrach...

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież


Powered by JS Network Solutions